Geomanewry Gwiazdy Południa
prawdziwa historia

Dla każdego, kto nie miał okazji usłyszeć historii z ust naszych podróżników. 🙂

Geomanewry Gwiazdy Południa – Kamieniec Podolski 2018r.

 

Wieczór godzina 23:30, przekraczamy granicę w Medyce. Wszyscy pasażerowie naszego autobusu w spokoju czekają na funkcjonariusza Straży Granicznej, który lada moment sprawdzi nasze paszporty. Dla niektórych z nas wyjazd na Ukrainę jest pierwszą wyprawą na wschód, dlatego też z entuzjazmem obserwujemy co dzieje się na granicy. Formalności wjazdowe zajmują mniej czasu niż się spodziewamy, z powrotem otrzymujemy nasze paszporty, szybkie wbicie pieczątki w paszporcie i można ruszać dalej.

Przekraczając granicę Polski z Ukrainą, nie byliśmy pewni co tak naprawdę nas czeka, wiedzieliśmy jedno chcieliśmy wrócić z Ukrainy bogatsi o nowe doświadczenia, wiedzę, wspomnienia i w szczególności o materiał do naszego projektu. Wjechaliśmy na Ukrainę. Autobus  pełen jest osób wracających do swojego kraju i nas, grupy studentów z doktorem, który chcą przez kilka dni podróżować po dawnych Kresach. W końcu po długiej, nocnej podróży  docieramy do Kamieńca Podolskiego, miasta leżącego w obwodzie Chmielnickim, w geograficznej krainie, stolicy Podola. Miasta znanego szczególnie z twierdzy, rozsławionej w trylogii Henryka Sienkiewicza, otoczonej rzeką Smotrycz, lewego dopływu Dniestru. Z dworca do hotelu docieramy na piechotę, podziwiając zabytki miasta. Po drodze zatrzymujemy się w jednej z restauracji, która wystrojem przypomina nam  o zbliżających się świętach prawosławnego Bożego Narodzenia. Całe popołudnie wspólnie zwiedzamy miasto, poznajemy jego topografię, historię oraz najważniejsze zabytki, aby wieczorem pełni wrażeń wrócić do hotelu.  Musimy przecież wypocząć, jutro kolejny dzień naszej wyprawy.

 

 

Dzień 2,

naszym celem jest Chocim. Kierowca autobusu wysadza nas na przystanku, dając wskazówki jak dotrzeć do zamku. Stąd idziemy już na piechotę, droga zajmuje ok 30 min. Zwiedzamy zamek oraz pomieszczenia, które dawniej służyły jego mieszkańcom, duże wrażenie robi na nas zbrojownia oraz sala tortur gdzie zachowane są prawdziwe zabytki z tamtego okresu. W trakcie zwiedzania zamku zyskujemy nowego członka grupy, małego kota, który w szczególności polubił naszego kolegę Konrada i nie chciał opuścić go nawet gdy ten próbował położyć go z powrotem na ławkę. Z zamku decydujemy się ruszyć w stronę Okopów Świętej Trójcy.  Szybkie zakupy w lokalnym sklepie pozwalają nam uzupełnić prowiant na drogę. Idąc dalej na zachód od Chocimia, mijamy kolejne domy lokalnej miejscowości, budynki publiczne i cerkwie. Po długim marszu docieramy  do przedwojennego trójstyku granic Polski, Rumunii i Ukrainy znajdującego się w miejscu ujścia Zbrucza do Dniestru. Kolejny trójstyk zdobyty!  Jednak to nie on jest naszym celem podróży, więc idziemy dalej. Mijamy  granicę obwodów Chmielnickiego z Tarnopolem, przed nami jeszcze kawałek drogi. Późnym popołudniem docieramy do Bramy Kamienieckiej w Okopach skąd rozciąga się przepiękny widok i zapoznajemy się z bogatą historią tego miejsca.

 

 

Okopy Świętej Trójcy to dawna twierdza założona przez Jana III Sobieskiego, położna w strategicznym miejscu między Kamieńcem Podolskim  a Chocimiem. Broniła przed najazdami tureckimi, będąca jednym ze świadków konfederacji barskiej. Znana również z dzieła Zygmunta Krasińskiego „Nieboska komedia” gdzie miejsce to określane było jako ostatni przyczółek arystokracji.

W trakcie naszej wizyty w Okopach, zwiedzamy również Kościół Świętej Trójcy, który do niedawna był w całkowitej ruinie. Obecnie odremontowany, służy miejscowej ludności. Poznajmy tam, starszego Pana, mieszkańca Okopów, który opowiada nam o historii kościoła, jego remoncie oraz pokazuje kryptę znajdującą się pod kościołem. Wychodząc z kościoła idziemy jeszcze zobaczyć zachód słońca nad Dniestrem. Rzekę zaczyna spowijać gęsta mgła, zbliża się wieczór, pora wracać do hotelu, ruszamy więc na przystanek z nadzieją,  że za chwilę przyjedzie autobus. Z tą nadzieją czekamy przez 1,5h,  w końcu widać światła autobusu, szczęśliwi wracamy do Kamieńca.

 

Dzień trzeci

zaczynamy od wspólnego zwiedzania twierdzy w Kamieńcu Podolskim. Korytarze, podziemia a nawet wieża strzelnicza, zwiedzamy każde pomieszczenie na zamku. Ulubionym punktem jednak staje się miejsce gdzie wypiekane są cynamonowe ciasteczka. Z zapasem nowego smakołyku idziemy zwiedzać zamek dalej. Niedługo potem ruszamy zwiedzać miasto w mniejszych grupach, zbierając tym samym materiał do naszego projektu. Popołudniu całą grupą spotykamy się w jednej z restauracji aby podzielić się wrażeniami z tego dna  i omówić kolejny.

Sobota.

Tego dnia czeka nas prawdziwe wyzwanie i Wigilia. Zanim to jednak nastąpi, idziemy na targ zrobić ostatnie zakupy przed wyjazdem do domu. Następnie w mniejszych grupach zwiedzamy miasto, tym razem z perspektywy lokalnego mieszkańca- z autobusu. Tak! Jest to niewątpliwie ciekawe doświadczenie. Dzięki temu lepiej zapoznajemy się z topografią miasta i docieramy do miejsc gdzie zwykle bywają lokalni mieszkańcy. Następnie idziemy na obiad do gruzińskiej restauracji, jednej z lepszych w mieście w celu spróbowania gruzińskiej kuchni, z którą na Ukrainie można często spotkać. Wieczorem nasz czas pochłaniają przygotowania do Wigilii. Kilka potraw kupionych w sklepie i na targu zastępuje prawdzie potrawy przyrządzane na Ukrainie podczas świąt. To jednak nie przeszkadza nam cieszyć się tym dniem i wszyscy wspólnie spędzamy czas. Miłym zaskoczeniem jest wizyta właścicielki naszego hotelu, która przynosi nam prawdziwą kutię, zupełnie inną niż tą, którą jemy w Polsce.

 

Ostatniego dnia zaplanowaną mamy podróż do domu.

Nie oznacza to jednak, że jedziemy tam bezpośrednio. Jako pierwszy środek transportu wybieramy lokalny autobus  z Kamieńca Podolskiego do Tarnopola. Trasę pokonujemy jadąc przez rezerwaty przyrody i mniejsze miejscowości zatrzymując się  na przystankach, w celu zabrania pozostałych pasażerów. W Tarnopolu kupujemy bilety na pociągi niedługo potem jedziemy  już w kierunku Lwowa. Z całej wyprawy ten środek transportu zyskuje miano najlepszego. Pociąg, którym jedziemy na Ukrainie posiada wagony sypialniane i każdy z pasażerów otrzymuje swoje miejsce, na którym może się położyć i przespać podróż. W Lwowie wita nas deszcz, dlatego też decydujemy się udać na rynek i odpocząć przed dalszą podróżą. Po drodze mijamy świąteczne kramy, wystawy i restauracje udekorowane na Boże Narodzenie. Wchodzimy do „Kopali Kawy” największej restauracji w Lwowie, poświęconej historii picia kawy. Miejsce to przyciąga niepowtarzalnym klimatem oraz przepyszną kawą, którą można kupić w różnych rodzajach. Dodatkowym atutem tego miejsca jest możliwość zwiedzania podziemi restauracji, w której znajdują się „złoża kawy”. Atutem tego miejsca jest również sala z pamiątkami kawowymi, gdzie można kupić różne rodzaje kawy oraz wiele innych rzeczy jakie turysta musi przywieźć. Jest w czym wybierać, sala jest ogromna, a półki uginają się od rzeczy związanych z kawą i jej przyrządzaniem. Nasza wizyta w Lwowie dobiega końca, idziemy jeszcze zobaczyć Lwowską Operę, obowiązkowo robimy zdjęcie grupowe przed Pomnikiem Lwa (symbolu tego miasta) i następnie  udajemy się na dworzec, skąd pojedziemy na granicę. Po małych problemach z transportem na dworzec, w końcu się udaje, druga grupa również dojeżdża taksówkami w dobre miejsce. Wszyscy w komplecie czekamy na autobus, który ma zabrać nas na granicę, po 2h czekania jesteśmy już w drodze na granicę. Ostatnie zakupy zrobione, dźwigając kilogramy słodyczy idziemy w stronę Polski. Wieczorem przekraczamy przejście w Medyce, skąd jedziemy do Przemyśla.

 

Jesteśmy w Polsce!

Jednak to tutaj czekają nas największe problemy z transportem. Nasz pociąg jest dopiero nad ranem. Ale prawdziwy geograf się nie podda, idziemy więc zwiedzać dalej. Wracamy później jeszcze na dworzec, aby odpocząć przed ostatnim odcinkiem podróży. Droga z Przemyśla do Krakowa mija w bardzo szybkim tempie, każdy śpi, zmęczony, ale zadowolony z podróży. W końcu byliśmy ponad 24h w drodze! Kraków wita nas śniegiem, na który tak bardzo czekaliśmy, wjeżdżamy na dworzec z samego rana. Jeszcze ostatnie zdjęcie i każdy wraca do domu, aby kilka godzin później spotkać się na uczelni na zajęciach.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *